pilotppg.pl

Naszą pasją są przestworza...

Meteory Grecja
Lefkada
Kathisma beach
Kanał koryncki
Paramotors pilot's
Aggelohori
Meteory
facebook_page_plugin
×

Uwaga

Please enter your Disqus subdomain in order to use the 'Disqus Comments (for Joomla)' plugin. If you don't have a Disqus account, register for one here

Grecja PPG 2014

28.04.2014 dzień siódmy w Grecji

Dzień wcześniej umówiliśmy się z chłopakami na 10 na plaży. Wstaliśmy dosyć szybko i o 9 zameldowaliśmy się już na plaży jako pierwsi. Ku naszemu zaskoczeniu o 9:15 przyjechał Jari z Panosem. Od morza wiało ale w oddali budował się CB-ek. Po rozkładaliśmy napędy i po chwili osiem glajtów już było w powietrzu. Czekając na resztę zrobiliśmy sobie punkt zborny nad klifem, gdzie fajnie się latało na „żagielku”. Po chwili dołączyła grecka ekipa a na ziemi został Stacho z Rafałem. Polecieliśmy wzdłuż wybrzeża tym razem trochę dalej niż w roku ubiegłym. Dziewięć „Dudków” i jedna Paramania raźno leciały mijając kolejne miejscowości wzbudzając zachwyt. Później dowiedzieliśmy się od greckich kompanów, że to był rekord jeżeli chodzi o ilość lecących pilotów w jednym czasie na Angelohori na paralotniach.

Latanie nad morzem

W tym locie nic nie zapowiadało, że dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. Na 5 minut przed lądowaniem, rozpoczęliśmy komunikację z ekipą naziem

ną w celu powtórzenia zdjęć w ładnym szyku. Nagle po naszej prawej stronie w oddali na wysokości wspomnianego klifu pojawił się mały biały glajt i w ułamku sekundy prawa połowa się podwinęła i chwilę potem pilot z 10-15 metrów przywalił o glebę. Ja z Adamem lecieliśmy jako ostatni i wszystko to sfilmowaliśmy, na ratunek jako pierwsi wylądowali Maciek i Grzesiek. Maciek zdążył tylko odpiąć glajta i z silnikiem na plecach pobiegł do pilota. Rotor jaki był nad klifem nie pomagał przy lądowaniu. Z opowieści Maćka pasterz wypasający tam owce był jako pierwszy ale tylko kilka sekund przed nim. Pilot był w takim szoku, że chciał wstawać, Maciek zdołał znaleźć manetkę i udało mu się zgasić jeszcze pracujący silnik z rozwalonym śmigłem. Po sprawdzeniu kończyn, które na szczęście mogły się ruszać było wiadome, ze kręgosłup jest cały. Cytując Maćka, oczywiście mówił do niego po polsku, żeby nie wstawał dopiero mocno podniesionym głosem „Siedź K…rwa” dotarło do niego, że ma się nie ruszać. Ja z Krzyśkiem lataliśmy do zakończenia akcji, reszta wylądowała. Dojazd na górę klifu z powietrza wskazywał Krzysiek, po całej akcji Jari zapakował delikwenta i pojechał z nim do szpitala a my poczekaliśmy jeszcze ze dwie godziny aż przyjechał Jari z synem pechowego pilota. Okazało się, że facet miał więcej szczęścia niż rozumu. Nic nie złamał a jak sam później powiedział, najbardziej ucierpiała jego duma. I w tym miejscu napiszę podziękowania od greckiego pilota dla nas za pomoc w akcji ratunkowej jakiej mu udzieliliśmy, myślę że kiedyś jak jest nam to pisane podziękuje nam osobiście. Po południu nawiedziliśmy znowu knajpkę z morskimi specjałami a na następny dzień umówiliśmy się na piękny lot wzdłuż promenady w Salonikach. Jari napisał prośbę o wyrażenie zgody na przelot do wieży lotniska w Salonikach i odpowiedź miała być następnego dnia z rana.

Pozdrawiam

Mariusz Dziuba (Mecenas)

wraz z całą ekipą.