Grecja PPG 2014
22.04.2014 dzień pierwszy podróż do Grecji
Święta minęły jak poranna mgła i nie wiem kiedy zrobiła się 4:30 z wtorkowym porankiem. Śniadanko, całusy z familią i witaj przygodo. Przekręciłem kluczyk i w drogę. Z Lublina do Krasnegostawu wschodzące słońce prowadziło mnie nie mącząc wzroku pomimo braku okularów przeciwsłonecznych a przepiękny poranek zapowiadał fajną podróż. O 6:00 tak jak się umawialiśmy cała drużyna spotkała się pod kurczakami koło małego kościółka. Małe dopakowania toreb, reklamówek zajęcie miejsc i cała ekipa z KSP czyli Arek , Adam, Grzesiek, Krzysiek, Maciek, Mariusz, Mirek, Rafał, Sławek i Stacho o 6:17 wyruszyli w kolejną nieznaną wyprawę PPG do Grecji.
Planowana podróż w tym roku miała się trochę różnić a to ze względu na perypetie graniczne serbsko-makedońskie. Postanowiliśmy pojechać przez Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię i oczywiście ostatnim państwem była Grecja. Wcześniej ustaleni kierowcy zostali niejako zmuszeni do picia przyzwoitych trunków a tył „autobusu” szybko zaczął się rozkoszować bardziej wyszukanymi trunkami bo jak tu wytrzymać dobę?Podróż mijała spokojnie i pierwszy postój zrobiliśmy w rzeszowskim TESCO bo król Maciuś nawiózł koron i była obawa z wymianą tak egzotycznej waluty na przejściu w Barwinku. Dokupiliśmy jeszcze polskich specjałów monopolowych J i dalej w drogę. Dawna socjalistyczna granica mało przypominała swą starą świetność gdzie kolejki były na porządku dziennym w zasadzie służy dzisiaj za parking dla ciężarówek i miejsce gdzie można zrobić sikpauzę, wymienić walutę i coś zjeść. Zakupiliśmy winietkę, złotówki zamieniliśmy w euro (nie mylić z cudem) i Słowacja przywitała nas po rocznej przerwie. Co 200 km w ramach oszczędnej jazdy szukaliśmy stacji z LPG i rozprostowywaliśmy kości. Porównując zeszłoroczny wyjazd trzeba przyznać, że w tym roku przyroda im bardziej na południe niewiele różniła się z tą którą zostawiliśmy na Lubelszczyźnie a rzepaki to były nawet bardziej kwitnące w Polsce. Słowacja i Węgry zabrały nam cały dzień. W Serbii zameldowaliśmy się po 20-tej. O dziwo nie mieliśmy żadnych problemów i z uśmiechem na twarzy ruszyliśmy dalej. W nocnych sceneriach tuż przed kolejną granicą przejeżdżaliśmy przez malownicze tereny, których ciężko było podziwiać z uwagi na ciemność a mijaliśmy przepiękne góry, tunele i przepaści i żałowaliśmy, że nie jedziemy tam w dzień. Przed 3 nad ranem dojechaliśmy znowu do Unii i tu też obyło się bez żadnych komplikacji. W Bułgarii przestawiliśmy zegarki o godzinę do przodu i po dołach dojechaliśmy do Sofi, która przywitała nas dezinformacyjnym znakami objazdu mega przebudowywanego skrzyżowania. Nawet Hołowczyc pogubił się i pojechaliśmy w nie tą drogę. Wkrótce dojechaliśmy do nowej autostrady i trochę podgoniliśmy. Podróż przez Bułgarię trwała trzy i pół godziny. Tak minęła pierwsza doba naszej wyprawy.
Pozdrawiam
Mariusz Dziuba (Mecenas)
wraz z ekipą